środa, 27 września 2017

Do trzech razy sztuka z Scheepjes Whirl



Gdyby jakiś czas temu ktoś  powiedział mi, że ostatnie dni lata i początek jesieni spędzę "dziergając" na szydełku- popukałabym się w czoło ... Nie żebym miała coś przeciw ale sądziłam, że ten etap hand-made mam już co najmniej  parę lat za sobą. Sytuacja zmieniła się za sprawą mojej kuzynki, która pokazała mi chustę jaką robiła dla mamy. Od tego momentu przepadłam. Motki Scheepjes Whirl skradły moje serce. 
1 sierpnia rozpoczęłam swoją chustę, prując początek z 5 razy i klnąc jak szewc, na leżaku, w promieniach letniego słońca ;) Ale stało się,  wciągnęło mnie na maksa. Zastanawiając się czy zdążę do 26 września zrobić 3 chusty domówiłam jeszcze 2 motki. 
I tak oto od 4 sierpnia rozpoczęłam mój potrójny challenge : szarość- bordo 753, szarość-granat 755 oraz Blackberry Mint Chip 769 towarzyszyły mi  prawie równolegle przez kolejne 1.5 miesiąca. Wszystkie trzy robiłam tym samym wzorem , znajdziecie go tu---->  Bruinen 
Gdyby ktoś poszukiwał fajnego tutka do chwostów, polecam  post  Intensywnie Kreatywnej.

Jedną chustę ukrywałam przed teściową, drugą przed przyjaciółką, trzecia była "na legalu"-miała być prezentem dla mnie :)
15 sierpnia było już tak:


Szydełkowałam, gdziekolwiek i kiedykolwiek się dało. Czas mnie gonił. Okupowałam więc leżak w ogrodzie, ławki na placu zabaw, koc przy kąpielisku, jednym okiem śledząc wzór, drugim patrząc czy Julka z kuzynką się nie topią lub nie wybijają zębów w szalonych zabawach.
Czasami nie dopilnowałam Gadzin. W efekcie Julka wyglądała jak bohaterka z bajki Monster High... 




We wrześniu zmieniłam przytulne leżaki na twarde ławki w szkole Julki. Czekając na koniec lekcji dziecka też można coś "dodziergać" ;) Jak już wspominałam, czas mnie gonił....



Ale wygrałam :) Bordową i granatową chustę skończyłam parę dni przed 17 września, moje pawie oczko wykończyłam chwostami 17 września.



Teraz gdy wszystkie trzy są już u swoich właścicielek, mogę pochwalić się efektem końcowym:









1 komentarz :