niedziela, 10 stycznia 2016

Pierwsze koty za płoty : La Passacaglia

Na ogół akt twórczy zaczyna się od inspiracji :) Czasem jednak jest to tak potężny "kop twórczy" od konkretnej Muzy, że nie ma wyjścia. Trzeba spróbować :)
Dziękuję Julce z Pracowni Jednoiglec  ( TUTAJ ) za motywację. Zakochałam się w jej rozetkach od pierwszego wejrzenia :)
Julia, w swoim poście napisała sporo o La Passacagli. Zainteresowanych odsyłam do jej bloga (link powyżej)

Co ma zrobić początkująca quilterka ze średnim dochodem miesięcznym i minimalną wiedzą na temat ściągania "pomocy naukowych" ze sklepów zagranicznych? Włączyć myślenie i google :)
Najpierw zlokalizowałam wymiary szablonów, następnie  kolegę majsterkowicza ze zdolnościami manualnymi ( Dzięki Grzesiu!!!), który narysował i wyciął mi kształty w plexi.  Ostatnim krokiem było znalezienie schematu zestawiania kształtów-tego też można sporo znaleźć w sieci.

Tak to wygląda u mnie :)
Rozetki zaczęłam zszywać  na dwa sposoby:

1. Wycinając poszczególne elementy z narysowanymi liniami szycia, następnie zszywając odpowiednie kawałki  ze sobą.

Jest zdecydowanie więcej zabawy z wycinaniem i rysowaniem elementów dla osób nie mających profesjonalnych szablonów (takich z wyciętym środkiem).  Jednakże samo szycie jest łatwe, szybkie a efekt końcowy bardziej estetyczny niż w drugiej, wypróbowanej przeze mnie metodzie.

2. Szycie medodą EPP  (english paper piecing). 

Nie mając gotowych papierków sporo czasu straciłam na narysowanie kształtów, kserowanie, wycięcie :) Samo szycie wymaga już precyzji bo gdy się to zrobi niestarannie-widać nieestetyczny szew (zdjęcie po prawej). Przy dłuższym szyciu, jak w przypadku  zszywania heksagonów, bolą palce a naparstek staje się najlepszym przyjacielem :)

Ważna sprawa w przypadku epp - papierki usuwamy na samym końcu, po prasowaniu. Ja zrobiłam to wcześniej i w efekcie środkowa gwiazdka się pomarszczyła. Uwierzcie mi, umieszczanie papierków z powrotem na miejsca, gdy papier jest mało sztywny, to już wyższa szkoła jazdy :) 

Efekt końcowy moich zmagań :



Moje wnioski  :) 
Nie należy bać się kontrastów, w wersji różowej w pewnym momencie zrobił się mdły budyń. Pod tym względem wolę wersję czerwoną. Polecam. jest to świetna zabawa, wyzwanie jeśli chodzi o łączenie materiałów, wzorów. Możliwości jest ogrom. Także sam blok rozetki można wykorzystać na różne sposoby. Nie trzeba przecież szyć narzuty.Można uszyć poduszkę, pufę, obrus....sama jeszcze nie wiem jak wykorzystam te bloki. Jedno jest pewne...przepadłam z kretesem  :)



11 komentarzy :

  1. Rozetki wymagały pewnie wiele pracy, ale ich wygląd ją wynagradza.Pięknie dobrane kolory!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tak 😊 Ale to było takie przyjemne szycie: W podróży,przy tv.Takie powolne dłubanie "po trochu"Dziękuję 😊

      Usuń
  2. Łał rewelacyjny efekt, nie miałabym chyba cierpliwości ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szacunek, świetna robota, byłabym z siebie dumna na twoim miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu ŚLICZNE!!! Szczególnie czerwona rozetka jest ujmująca. Nie ma co bać się zdecydowanych kolorów w takich pracach :)
    Pozdrawiam
    Kamila

    OdpowiedzUsuń
  5. przepiękne!!! i co najpiękniejsze- nie wymagające szycia maszynowego, na której ciagle jeszcze wychodzą mi milimetrowe nierownosci, stad nawet nie pokazuje na blogu swoich maszynowych wypocin. Pora się nauczyć recznego zszywania, maurycjuszu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. prawda! ogrom możliwości i eksperymentowanie z kolorami i wzorami zacne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo fajna zabawa, moc kreatywności i możliwości a efekt końcowy bardzo mi się podoba - już widzę np.letni obrus :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię fiolety, ale tu wybieram wersję z czerwienią :). Podziwiam! Tyle pracy, ale efekt robi wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń